Wiem, że jest wtorek, w sumie to już nawet środa, a pomidorową jada się zwykle w poniedziałek... Tak jakoś wyszło, że jeszcze zostało wczoraj. Idąc do domu, mówiłam sobie, że już nic nie zjem w domu, po tym jak u kumpla M. jedliśmy z Kabaczkiem wege danie, którego to kumpel M. uczył się w pracy (uczy się na kucharza), bo musi mieć alternatywę dla iluś tam dań mięsnych... Ale nie ważne. No więc miałam nie jeść zupy pomidorowej ...
Nie udało się -_-"
Stunningowana zupa z wczoraj.... Ommmmm ommm ommm *______*
Pieprz czarny, pieprz cayenne, śmietanaaaaaaaa <3 dużo śmietany.
Uwielbiam te takie nierozmieszane krople, raz większe, raz mniejsze. Ahaaaa i muszę Wam powiedzieć, że poprzedni post to taki wyjątek, bowiem postanowiłam sobie zakładając tego bloga, że zdjęcia jedzenia i towarzyszące im opisy powstawania będą odpowiadały odpowiedniemu stanowi ciała i umysłu. Tak, jak dziś.....
Misquzi...... ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz